11.01.2013

Chapter II. 'Don't stop believing'




Po szkole ustaliliśmy z Lou, że w tą sobotę zrobimy 'Glee Time' - przez całą noc będziemy oglądać tylko i wyłącznie Glee. Zaprosiłam Tam, Cher i El, ale one nie są aż tak wielkimi fankami tego serialu jak my, więc pewnie nie przyjadą.
Co do castingu - dałam Lou jeszcze 1 dzień na zastanowienie się. To trudna, jego zdaniem nawet życiowa, decyzja, której nie podejmuje się z dnia na dzień.
Wracając do tematu - ja i LouLou uwielbimy śpiewać piosenki razem z obsadą Glee (dowód numer 1, że wiem, że Louis umie śpiewać), co zawsze brzmi komicznie, bo niektóre momenty śpiewamy naprawdę, a niektóre wrzeszczymy jak jacyś walnięci.
Podczas GT oczywiście też wylewamy tony łez, a kto jak kto, ale Tommo popłakać to umie. BARDZO. Często ja siedziałam niewzruszona, a on moczył już kolejną chusteczkę. Szczerze? To tak było zawsze.
Glee zawsze powodowało na mojej twarzy uśmiech, to pewnie przez tą nazwę (przyp. aut. - Glee to po polsku radość, jakby ktoś nie wiedział). Zawsze kojarzył mi się z podkolanówkami Rachel, tańcem Finn'a i na swój sposób słodkim ubiorem Kurta. Poza tym, ten serial wiele dla mnie znaczył. Dzięki niemu zbierałam się na to, żeby pokazać światu, jaka jestem naprawdę - roztańczona i wulgarna. To może się wydawać dziwne, ale taka jestem w środku, czuję to. Oni, w Glee, nie boją się pokazywać, co lubią, co ich interesuje, do czego mają talent, nawet jeśli płacą za to godzinami spędzonymi na wycieraniu Slushies z twarzy (kolejny przypis autorki - Slushie to napój, który podają na szkolnej stołówce, bardzo klejący).
A ja tak nie umiem.
Nie umiem się przełamać, bo boję się krytyki. Jestem samoukiem i nie opanowałam wszystkiego do perfekcji, ale jestem dobra. Czuję to. A moich przeczuć nie można ignorować. Kiedyś, gdy miałam 9 lat miałam przeczucie, że pojawi się serial, w którym DOSŁOWNIE się zakocham. Potem bum! i Glee.
W sobotę ja i Lou spotkaliśmy się już o ósmej rano, żeby zebrać coś do jedzenia i do picia, kupić 3 pudełka chusteczek i wyprowadzić mojego psa, Jacksona. Wiecie, że mam psa? Chyba o tym nie wspominałam. To york, bardzo malutki szczeniaczek. Dostał imię po Michaelu, wiecie, tym Michaelu. THIS IS A THRILLER! I tak dalej. No więc wracając - po wykonaniu tych wszystkich czynności wpadliśmy jeszcze po coś podobnego do Slushie i kupiliśmy DOSŁOWNIE ilość hurtową.
Gdy przyszliśmy do mnie, drzwi były otwarte. Przestraszyłam się - mama jest w delegacji, tata w pracy (mój tata pracuje w weekendy, NOT COOL.), a ni... Tam. Tylko Tamara (oczywiście oprócz mnie, mamy i taty) miała klucze do naszego domu, bo wie, że nigdy nie chce nam się podejść i wpuścić jej do środka. Dlatego pozwoliłam jej dorobić swoje, ufam jej. Tak samo ja mam klucze do jej domu. Z których praktycznie to nie korzystam, ale cicho :D
Weszliśmy, obładowani nieziemską ilością Slushies, jedzenia i czegoś innego do picie (pepsi, fanty, sprite'a itd.). Tam od razu podbiegła i pomogła nam z zakupami.
- Tak szybko? - spytałam się jej, kiedy odstawiłam moje torby na blat, przesunęłam je na bok i wskoczyłam na niego.
- Tak. Postanowiłam, że obejrzę z wami kilka odcinków, poświęcę się... Nie, ale tak serio to wiesz, ten nowy chłopak, którego poznałam, jak byłam w Wolverhampton, Liam*, no to wiesz, on lubi Glee, więc muszę się trochę z tym gównem zapoznać.
- GLEE TO NIE GÓWNO! - krzyknęliśmy z Lou równocześnie.
- Dobra, dobra... Poprosiłam jeszcze Cher i El, żeby wpadły, bo jak ja będę to one pewni też, więc...
- Okej. Ale wiecie, że my później za... - chciałam skończyć, ale Louis zasłonił mi usta ręką i powiedział:
- Jak chce zostać, to jej sprawa. Jeszcze nie wie, co ją czeka, a to nawet lepiej, czyż nie?
- No, fakt. - powiedziałam, gdy tylko Tomlinson zdjął rękę z moich ust.
Tamara patrzyła na nas oboje z przerażeniem. Punkt dla drużyny Tomlinson-Spikes! Czyli ona jednak nie wie... Chciałam powiedzieć, że zamierzamy poczuć się jak New Directions (KOLEJNY przyp. aut. New Directions to nowa nazwa chóru Glee) i oblać się nawzajem Slushies.
Ciekawa jestem jak zareaguje.
Z moich przemyśleń i złowieszczego śmiechu w głowie wyrwało mnie klaskanie. GŁOŚNE klaskanie.
- Cześć, ludzie! Przyszłam na Happy, bo będzie Tam, więc popiszę sobie z nią... Powiedziałam to na głos?
- El! - krzyknęłam i ją uściskałam. - Tak się za tobą stęskniłam... Jeju, nawet nie wiesz jak! Nigdy cię nie puszczę!
- Ale... ale... mnie... dusisz!
Momentalnie ją puściłam, powaliłam na ziemię i zaczęłam reanimować.
Tego dnia zjadłam ZDECYDOWANIE za dużo żelków.
Tommo i Tamara zaczęli turlać się po ziemi ze śmiechu, widząc, jak nieudolnie próbuję reanimować roześmianą Eleanor. Kiedy w końcu z niej zeszłam i poszłam otworzyć dzwoniącej do drzwi osobie. Po drodze spojrzałam na zegar.
- What what what? Już 2:30 PM?!
Poszłam otworzyć, nadal ze zdziwioną buzią.
- Przesyłka dla pani Spikes.
- Mamy nie ma.
- Jak masz na imię?
- Megan.
- Przesyłka jest do pani, nie do pani mamy.
Jeszcze bardziej zdziwiona podpisałam ten dziwny papierek temu jeszcze dziwniej wyglądającemu kurierowi i zamknęłam drzwi, wziąwszy od niego paczkę. No bo serio, na dworzu jest jakieś 30 stopni, a on w bluzie. Dziwi mnie inteligencja niektórych ludzi.
Przesyłką było nieduże pudełko w kształcie sześcianu. Oczywiście pobiegłam po nożyczki i od razu otworzyłam paczkę. W środku było... slushie! Musiało być jakoś podłączone do pudełka, bo nie wiedzieć jak, tuż po otwarciu wystrzeliło mi w twarz.
- LOUISIE WILLIAMIE TOMLINSONIE! ZADZIERAJĄC Z HUNGRY MEG NARAŻASZ SIĘ NA DŁUGOTRWAŁĄ WOJNĘ! - krzyknęłam, po czym rzuciłam się na Tommo i znowu urządziliśmy sobie zapasy. Tylko, że tym razem ja wytarłam w jego bluzę swoją twarz, a on swoją bluzę w moją bluzę.
Nie pytajcie.
Powiedziałam Louiemu, która jest godzina i on również stwierdził, że jest późno. Poszłam włączyć nasz ukochany serial, a LouLou przygotował przekąski, napoje i chusteczki.
Nagle do salonu wbiegła Cher, pytając od razu na wstępie:
- Ile przegapiłam?
Jeszcze zdyszana wepchnęła się na jedyne wolne miejsce koło Tam i próbowała odetchnąć.
- Dobrze wiemy, że zawsze się spóźniasz, dlatego dopiero włączaliśmy.
- Uf, to dobrze. Ostatnio spodobało mi się Glee, wiesz?
Oboje z Tomlinsonem spojrzeliśmy po sobie i przenosząc wzrok na Cher wyglądaliśmy mniej więcej tak:
O__________________________O
Potem tak:
*__________________________*
A na końcu tak:
^_______________________^
Oczywiście wywołaliśmy tym śmiech u Tamary, Elearnor i Cher.
- Ale że ty? I że Glee? I że lubisz?!
- Tak, co w tym dziwnego?
Powtórzyłam z Lou cały cykl minek wyżej, jednak mina O______O trwała najdłużej.
- Dobra, ogarnijmy się. Włączam.
Pierwszy odcinek. Ta Rachel, ten Finn, ta Quinn...
Pod koniec odcinka usłyszałam pierwsze nuty Don't Stop Believin'. Znieruchomiałam. Don't Stop Believin'. Właśnie! DON'T STOP BELIEVIN'!
- Lou, coś mi się zdaje, że musisz wsłuchać się w tekst. Tak, wiem, że go znasz, ale posłuchaj. Wiesz, o co mi chodzi, prawda?
Louis tylko skinął głową i słuchał, uważnie słuchał.
A ja w głowie powtarzałam tylko: Don't stop believin', hold on to that feeling, streetlight, people...
Po rozpoznaniu piosenki Cher i ja zaczęłyśmy śpiewać, ale nie wyć, jak to ja i Lou mamy w zwyczaju. ŚPIEWAŁYŚMY.
- Just a city boy, borna and raised in South Detroid, he took the midnight train going anywhere...
Potem przyłączyła się do nas El.
- A singer in a smoky room, the smell of wine and cheap perfume, for a smile they can share the night, it goes on and on and on and on...
A potem śpiewała z nami jeszcze Tam.
- Strangers waiting up and down the boul evard their shadows searching in the night...
I w końcu ku naszym zdziwieniu, na samym końcu piosenki, w ostatniej części dołączył się do nas Louis.
- Don't stop Believin', hold on to that feeling, streetlight, people... Don't stop!
Dopiero wtedy zauważyłam, że z jego oka wypływa jedna, szczera łza. Złapałam go za rękę i ścisnęłam ją, jakby mówiąc 'to nie będzie trudne, powiedz'. On wydawał się to zrozumieć, bo puścił moją dłoń, wstał i stanął na środku. Chwilę zwlekał z tym, co chciał powiedzieć, ale w końcu, pewnym siebie głosem, rzekł:
- Nie idę na casting do X-Factora.

---------------------------------------------------
No, nareszcie... Jezu, jak mi się go ciężko pisało... Ale dziś była wena, więc okej :) Myślę, że taki sobie, bo akcja rozkręca się dopiero w końcówce, ale to dopiero drugi z 75 rozdziałów, tak? xx Damy radę 5 komentarzy? Pamiętajcie, w ten wtorek jest nowy, 3 rozdział. Poza tym, radzę wam spojrzeć w kartę 'regulamin bloga', bo dodałam 'w każdy/ą...' :D
Dla niektórych już dobranoc, ale dla większości po prostu cześć,
Torii :3

3 komentarze:

Przeczytałeś - zostaw komentarz. Ucieszę się nawet z tych niepochlebnych :)
+
Każdy następny rozdział pojawi się po 4 komentarzach przy poprzednim ;p