25.05.2013

Chapter XII. 'You always cheated on me. Why?'

- Znam go. Plisandor i wampir a najgorsze jest to, że...

Zrobił pauzę.
- To mąż Heather.
Zatrzymałam się i patrzałam w niewidzialny punkt przede mną.
- Megan...? - Mike podszedł do mnie i zamknął w swoim uścisku. - Przepraszam, ale myślałem, że powinnaś znać prawdę.
Spojrzałam na niego wilgotnymi oczami szczeniaczka (ostatnio mi powiedział, że wyglądałam jak szczeniaczek, haha), przetarłam je szybko i uśmiechnęłam się słabo.
- Nic mi nie jest. Poradzę sobie.
Mówiłam już, że jestem królową kłamstwa, prawda? Wspomniałam o tym chyba opisując Ginger w szpitalu.
- Zastanawia mnie jedno. Jak oni wzięli ślub tak szybko? - zapytałam.
- U Plisandorów jest inaczej, niż u Rokinierów - śluby u nas są już od 13 roku życia, a u was od 16, wiem. Dlatego oni są ze sobą W TEN SPOSÓB od roku.
- Możemy kupić te ubrania i wracać do domu?
- Oczywiście. Zmęczona natłokiem wiadomości?
- Tak. - westchnęłam. Weszliśmy do centrum handlowego i na pierwszy ogień poleciały H&M, C&A, Reserved i Cubus.
Zaopatrzona w nowy strój kąpielowy, 4 pary szortów w różnych kolorach, długie spodnie, 2 bokserki i okulary przeciwsłoneczne od RayBan, wróciłam do domu Michaela. Sama, bo po Reserved zadzwoniła Heather, żeby Mike poszedł spisać liczniki, bo ona potrzebuje jakieś tam dane.
- Hej, wróciłam! - krzyknęłam na wejściu. Od razu dobiegł mnie słodki zapach. -Mmm... Naleśniki? - spytałam, wchodząc do kuchni i całując przelotnie kucharza.
- A to za co?
- Skoro on może mnie zdradzać, to czemu ja jego nie?
- Posłuchaj... - zaczął, ale nie oderwał się od gotowania. - On tak naprawdę nie zdradza ciebie, tylko moją siostrę, pamiętaj o tym. Poza tym, nie zniżaj się do jego poziomu.
- Eh, okej. Czekam na tarasie.
- Którym? - zaśmiałam się i wyszłam z kuchni.
Zgarnęłam hiszpańskie BRAVO ze stolika w salonie i pognałam na taras. Zaczęłam je pilnie przeglądać.
- No nie! - wykrzyknęłam z niedowierzaniem i czytałam dalej.
- ¿Hablas Española?*
- Así, así, compañero!** - uśmiechnęłam się. - Nie wiedziałeś?
- Nie. - nastała trochę krępująca cisza, więc wróciłam do czytania.
- Wiesz, Megan?
- Tak?
- Zadzwoń do Charliego. Pewnie się martwi.
Westchnęłam, jednak wzięłam komórkę i wykonałam telefon. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Megan! Wszystko ok?
- Tak. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz.
- Jaka?
- Zdradzałeś mnie od zawsze. Dlaczego? - zapytałam cichutko.
Odpowiedział mi miarowy oddech Charliego po drugiej stronie.
- Megan, nie warto... - usłyszałam Michaela zza moich pleców jak przez mgłę.
- Więc? Dlaczego? - ponowiłam pytanie nieco ostrzej.
- Megan, ja... - odezwał się wreszcie. - Ja jej nie kocham.
- Więc czemu, na Boga, z nią jesteś?!
- Bo muszę.
- Dlaczego? - spytałam znużona całą sytuacją.
- Co to mój obowiązek. Słuchaj, gdzie jesteś?
- W Madrycie.
- Przyjechać?
- Napiszę ci wszystko na facebooku.
Rozłączyłam się.
- I co?
- Lepiej daj te naleśniki. - rzuciłam telefon na mały stolik i złapałam się za skronie. - Ten chłopak zaczyna mnie męczyć. - opadłam na krzesło z westchnieniem.
- Napisz mu mój adres.
- Nie jestem pewna, czy chcę go tu widzieć. Michael, przepraszam cię na chwilę.
Wzięłam telefon i słuchawki, włączyłam Teenage Dream [KLIK] w wersji Glee i weszłam do pokoju Heather.
Zaczęłam tańczyć.
Moje stopy jakby unosiły się nad podłogą, jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa! Ręce kreśliły niewidzialne wzory w powietrzu, oczy, mimo że zamknięte, widziały wszystko inaczej...
Tańczyłam.
Najbardziej ze wszystkiego, co straciłam, poznając Charliego, tęskniłam za chwilą wytchnienia, żeby zatańczyć.
A teraz ją miałam.
Wreszcie.
Pięć minut wystarczyło. Sięgnęłam po laptopa i napisałam do Charlesa.

 Zawahałam się.
W końcu postanowiłam nie wysyłać nic więcej, jeszcze tylko dodałam adres zamieszkania Michaela i wylogowałam się.
Zbiegłam do Mike'a i mój iPhone zabrzęczał. Dostałam SMSa.

'Niedługo tam będę. Przyjedźcie po mnie na lotnisko. C xx'

- Charlie niedługo tu będzie.
- A jednak? - uśmiechnął się. - Chodź tu, bohaterko. - wziął mnie w ramiona, a ja załkałam. - Coś nie tak?
- Tęsknię za mamą. - z moich oczu wydobyły się dwie samotne łzy. - Ona zawsze dbała, żebym dogadywała się z ojcem, kiedy płakałam, przychodziła i mnie przytulała. I jako jedyna w całym moim życiu kochała mnie bezgranicznie.
- Byłem jeszcze ja.
- Chyba jednak nie, skoro uciekłeś. - odsunęłam się od niego, ale on przyciągnął mnie na swoje kolana.
- Bałem się...
- I właśnie tu jest mała granica między miłością, a miłością B-E-Z-G-R-A-N-I-C-Z-N-Ą. Mimo tego, co druga osoba zrobiła lub kim się stała, nadal przy niej jesteś.
Zatrzymałam się na chwilę i dokończyłam po chwili.
- Jak ja i Charlie.
Michael westchnął i potarł swoją dłonią moje ramię.
- Kochasz go, prawda?
- Całym sercem... Ale ty też znaczysz dla mnie bardzo wiele! - zapewniłam gorąco.
- Wiem, kocie, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie tyle przyjaciółmi, ale moja miłość do ciebie jest jak iskra w porównaniu z płomieniem moich uczuć do Charlesa...
Mike chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym spytał:
- Myślałaś kiedyś o studiach z poezji?
Zaśmiałam się i otarłam łzy z policzków.
- Dzięki Mikey.
- Do usług, madame. - uśmiechnął się.
Po chwili zasnęłam na kolanach Michaela, a on, jak się później dowiedziałam, w końcu dołączył do mnie.
***
- Megan, wstawaj, idę otworzyć... - szeptał mi do ucha Mike.
- Już... - wstałam, przeciągnęłam się z ziewnięciem i poszłam za brunetem do drzwi. Przyjaciel otworzył je, a ja momentalnie go odepchnęłam i rzuciłam się na charliego.
- Haha, Meg... Ja też tęskniłem...
Mike odchrząknął, a ja puściłam chłopaka.
- Charlie, to jest Michael. Michael, to Charlie.
- Znamy się już. - Mikey poczochrał mnie po głowie, ale nie ściągał wzroku z Charlesa, z resztą z wzajemnością.
O-oł...
Chyba nie...
Boże, czemu, do jasnej cholery, ja go tu sprowadziłam?!
------------------------

No i jest, z dedykacją dla Michaliny, która truje mi tyłek o nowy rozdział CODZIENNIE :D
Masz, jaraj się ;p

Torii xx

Ps. W XIV dojdą 2 nowe postaci, tzn. Heather i pewien chłopak ;)) Potem zamierzam wprowadzić 2 nowe postaci koło rozdziału XXV :D

Chapter XII. 'You always cheated on me. Why?' PROMO

 - Eh, okej. Czekam na tarasie.
- Którym? - zaśmiałam się i wyszłam z kuchni.
Zgarnęłam hiszpańskie BRAVO ze stolika w salonie i pognałam na taras. Zaczęłam je pilnie przeglądać.
- No nie! - wykrzyknęłam z niedowierzaniem i czytałam dalej.
- ¿Hablas Española?*
- Así, así, compañero!** - uśmiechnęłam się. - Nie wiedziałeś?
- Nie. - nastała trochę krępująca cisza, więc wróciłam do czytania.
- Wiesz, Megan?
- Tak?
- Zadzwoń do Charliego. Pewnie się martwi.
Westchnęłam, jednak wzięłam komórkę i wykonałam telefon. Odebrał po pierwszym sygnale.
 ----------------------
Na zaspokojenie wampirzego głodu Michaliny :D
Torii xxx

*Mówisz po hiszpańsku?
**Tak, tak, przyjacielu!



Rozdział 2. 'Masz szczęście, że Koprowska cię lubi.'

Bun nie mogła wytrzymać w nudnej sali od niemieckiego. Czarno-złoto-czerwone flagi wisiały dosłownie wszędzie, a nauczycielka ciągle gadała coś, o czym Mel w ogóle nie wiedziała i czego nienawidziła. Nie wypluła też gumy przed lekcją, nie tyle ze strachu przed zdemaskowaniem nałogu, co z przekory. Wyjęła telefon pod ławką. Trzynaście minut do końca lekcji. Ah, ile by dała za to, żeby z powrotem mieć skrzydła i wrócić tam, skąd przybyła...
- Hej, coś się stało? - szturchnął ją Rafał.
- Nie, wszystko ok. - Na twarzy Bun pojawił się uśmiech. Wysłała krótkiego SMSa do Fabiana.
'Wyrwij mnie stąd :<'
Chłopak odebrał go i uśmiechnął się pod nosem.
- Proszę panią! Krew mi leci z nosa! - złapał się za nos i wstał momentalnie.
- Do pielęgniarki, szybko!
Wybiegł z klasy i zadowolony ruszył w stronę sali od niemieckiego.
- Dzień dobry. - blondynka usłyszała dźwięczny głos Fabiana i szybko uniosła głowę z nadzieją. - Pani Koprowska prosi Melanię na słowo.
Dziewczyna posłusznie wstała i podążyła za przyjacielem. Gdy zamknęli drzwi, spytała się chłopaka:
- Co ona znowu ode mnie chce?
- Nic - uśmiechnął się, a Bun go przytuliła.
- Jesteś boski.
- Oj wiem, wiem... - parsknął śmiechem.
- Mamy szczęście, że Koprowska cię lubi i możemy jej wyjaśnić całą sytuację, a ona nic nie powie.
- Wiem. Dokładnie to przemyślałem. To co, gdzie idziemy?
- Hmm... Kino?
- Nieee, nie wpuszczą nas.
- No to park.
Wyszli ze szkoły i pokierowali się do parku. Tam spacerowali, rozmawiali i śmiali się bez końca. W pewnym momencie o Bun otarł się pewien chłopak o niebieskich oczach i brązowych włosach. Przez Mel przeszedł impuls, jakby poraził ją prąd.
- Ał! - krzyknął chłopak i odsunął się od blondynki. - Razisz prądem, wiesz?
- Coś mi się zdaje, że to ty, a nie ja. - syknęła, trzymając się za ramię. Spojrzała głęboko w jego oczy i zrozumiała. On chyba też. Bez słowa odszedł, oglądając się jeszcze za siebie i kręcąc głową z dezaprobatą.
- Co to było, Bun?
- Moje alterego.
- E?
- Długa historia.
A tak właśnie mówiła, gdy nie chciała opowiadać.
Przeszli kawałek w ciszy, gdy odezwał się telefon Melanii.
- Halo?
- Bun? To ja, Rafał. Słuchaj... Szydrońska skapnęła się, że cię nie ma. Wyszedłem z klasy pod pretekstem pójścia do kibla... Ale weź wróć. Bo ona zaraz zadzwoni do twojej mamy i skończą się żarty.
- Dzięki, zaraz tam będę. No, buziaki, pa.
- Kto to był?
- Rafał. Podobno Szydrońska wie, że uciekłam.
- Ou. No to wracamy...
Szybko pobiegli do szkoły, Mel weszła do sali od fizyki i na pytanie nauczycielki 'Gdzie byłaś?', odpowiedziała krótko:
- Wymiotowałam.

----------------------------------
Jestem strasznie niezadowolona, że wyszedł taki straszny - i krótki, i nieciekawy. No ale muszę rozwinąć też wątek Melanii, bo ona jest ważną postacią, jeśli chodzi o historię Megan. Bo one się wiążą ze sobą :D
Miłego dnia,
Torii xxx

21.05.2013

Rozdział 2. 'Masz szczęście, że Koprowska cię lubi.' PROMO

- Krew mi leci z nosa! - wrzasnął.
- Do pielęgniarki, Fabian, do pielęgniarki!
Chłopak, w duchu zadowolony z siebie, wyszedł z sali i poszedł po Mel.
- Przepraszam, pani Koprowska prosi Melanię na słowo.
Dziewczyna posłusznie wstała i podążyła za przyjacielem.
- Co ona ode mnie chce?
- Nic - uśmiechnął się.

--------------------
To CAŁKOWICIE nie jest urywek rozdziału, bo brałam to z głowy, ale o to mniej więcej chodziło. Rozdział pod koniec tygodnia ;))

16.05.2013

Chapter XI. 'I've never thought that I'll ever meet you again'

*kilka łez, kroków i rudych loków później*

Zwróciłam uwagę na to, dokąd jadę, dopiero po 10 minutach. Rozejrzałam się dookoła. Okej, autobus numer 244, czyli on jedzie na... A tak. Na lotnisko. Doskonale. Wyjęłam z małej kieszonki w plecaku telefon, 13:26. Wysiadłam na przystanku koło lotniska.

***

- Najbliższy lot do Pekinu jest o 14:30, ale o 14:00 jest jeden do Madrytu. Jeśli się pani pospieszy, może zdąży pani na odprawę.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się do miłej pani w kasie. - W takim razie poproszę jeden bilet do Madrytu.
- Z powrotem też?
Milczałam.
- Nie. - odpowiedziałam po chwili.
Kobieta wręczyła mi bilet, a ja pospiesznie odeszłam w stronę odprawy. Zdążyłam, ledwo. 
Przez moment bałam się, że dostałam bilet koło jakiegoś starego gbura, ale moim sąsiadem okazał się jakiś brunet, najprawdopodobniej w moim wieku, może troszkę starszy.
Przystojny.
Megan, o czym ty myślisz?! Masz Charliego! I chyba właśnie dziś się z nim zaręczyłaś.
Włożyłam słuchawki w uszy i z mojego iPoda poleciała piosenka, którą kochałam ponad wszystko.
Everybody hurts. [włącz to. TERAZ.]
Mimowolnie po moich policzkach pociekły samotne łzy. Dlaczego poznałam Charliego? Dlaczego Alexandra popełniła samobójstwo? Dlaczego nikt z rodziny nie poszedł do niej, tylko JA? Dlaczego musiałam wpaść na pewną osobę, która kupiła mi potem kawę? Dlaczego pojechałam na ten cholerny ślub? Dlaczego do jasnej ciasnej zamknęli mnie w jakimś gospodarstwie z Charlie'm, który właśnie tam wyznał mi miłość? 
I dlaczego, głupia, zgodziłaś się, gdy ci się oświadczył?!
Poczułam szturchnięcie. Wyłączyłam muzykę i spojrzałam na towarzysza lotu.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał chłopak z troską w glosie. Cholera, znam skądś tą barwę... I cholera, muszę się odzwyczaić od tego słowa. - Michael. - chłopak wyciągnął do mnie rękę, a ja spojrzałam mu w oczy.
O.
Mój.
Boże.
Otarłam łzy i uścisnęłam jego dłoń, przedstawiając się szeptem.
- Megan.
Chłopak otworzył szeroko oczy, ale nie cofnął dłoni.
- Myślałem, że usunąłem cię z mojego życia.
- Ja zawsze wracam.
I co wtedy zrobił?
Przytulił mnie. Najzwyczajniej w świecie.
- Przepraszam, Meg... - powiedział cicho, a ja znowu się rozpłakałam. - Dobra, nie myślmy o tym. Dlaczego lecisz do Madrytu?
- Uciekam.
- Od kogo? - zdziwił się. - John aż tak ci podpadł? Weź, to już przesada, nie uciekaj z kraju przez głupią kłótnię...
- Nie od Johna.
- to od kogo?
- Od mojego narzeczonego.
Michael zdjął rękę z mojego ramienia i spojrzał mi w oczy.
- Zabolało, wiesz? Tutaj. - wskazał na miejsce na swojej klatce piersiowej, gdzie, według większości biologów, znajduje się serce.
I stało się.
Michael mnie pocałował.
A ja nie zaprotestowałam.
Oj, Megan, czasami wątpię, czy ty potrafisz coś zrobić dobrze.
To było takie... niebezpieczne. Ale nie tak, jak to było z Charliem, gdy zrobił to po raz pierwszy, bo wtedy wiedziałam, że chodzi o stosunki Rokinierów i Plisandorów.
Tu było gorzej. Czemu?
Michael jest Plisandorem.
Tylko.
A ja jestem wampirzycą. I w dodatku Rokinierą.
Dlatego jest mi strasznie źle z tym, że Charlie wie tylko o jednym moim sekrecie. Fakt faktem Michael wie i o tym, i o tym, ale mógł pogodzić się tylko z jedną z moich 'części' - tym, że jestem Rokinierą. Wampir to dla niego za wiele. Więc uciekł ode mnie. Miałam nadzieję, że już nie wróci, jednak, jak widzę, mylną.
Delikatnie odsunęłam się od niego.
- Właśnie powiedziałam ci, że uciekłam od narzeczonego, a ty reagujesz w TEN sposób? - zapytałam całkiem spokojnie.
- Zawsze chciałem to zrobić, przepraszam.
- Nienawidzę przeprosin.
Michael milczał, po chwili oboje oparliśmy się o nasze fotele i zapięliśmy pasy, bo miła stewardessa obwieściła nam, że zaraz lądujemy.

***

Wysiedliśmy z samolotu w ciszy, którą przerwał brunet dopiero na lotnisku.
- Masz gdzie się zatrzymać?
- Nie, przyjechałam tu z zamiarem zatrzymania się na chwilę w jakimś hotelu.
- Chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął na jakąś uliczkę. Tam stał zaparkowany mały, zielony garbusek.
- Serio? -parsknęłam, jednak chłopak tylko otworzył samochód i siadając na siedzeniu kierowcy, rzucił:
- Nie marudź tylko wsiadaj.
Nie wiedząc, dokąd zamierza mnie zabrać, wykonałam polecenie. Zapięłam pasy, a mój kierowca ruszył. Jechaliśmy jakąś odludną dróżką około pół godziny. Dojechaliśmy nad morze, do malutkiego (no dobra, nie takiego znowu malutkiego) domku.
- Ty tu mieszkasz?! - zdziwiłam się.
- Długa historia. Wchodzisz czy nie?
Postanowiłam skorzystać z propozycji. W środku Mike zaprowadził mnie do pokoju, wyraźnie w kobiecym stylu, wystylizowanego w czerwieni i błękicie.
- Normalnie mieszka tu Heather, ale wyjechała do Stanów. A chyba wolisz to od pokoju gościnnego, prawda?
Przełknęłam ślinę.
- Heather? - spytałam zdławionym głosem.
- Moja siostra, nie pamiętasz? Jest w twoim wieku - roześmiał się.
Westchnęłam (z ulgą?) o postanowiłam się rozpakować. Michael ze zdziwieniem obserwował każdy mój ruch. Spojrzał na plecak wielkości szkolnej torby.
- To wszystko, co wzięłaś ze sobą, wyjeżdżając z kraju.
- Tak, ale nie martw się. Idziemy na zakupy.
Wsadziłam wszystko jak leci do szafki, którą wskazał mi Mike.
- Teraz? - uniósł brwi. - Niezła jesteś. Właśnie przyleciałaś do Madrytu, w samolocie spotkałaś ultraprzystojnego przyjaciela z przeszłości i on NO WIESZ CO. A teraz chcesz iść na zakupy.
- Ultraprzystojny? Nigdy nie grzeszyłeś skromnością. - chwyciłam telefon, portfel i dokumenty, schowałam je do kieszeni i wzięłam Michaela za rękę.
- Wiesz co? - zaczął Mike. - Zawsze zastanawiałem się, dlaczego nie płoniesz na słońcu albo czemu starzejesz się tak jak my.
- To, że jestem Rokinierą wpływa na moje wampirze właściwości i większość neutralizuje.
- A czego nie?
- Nadnaturalnej szybkości i czasem siły.
- Czasem?
- Uaktywnia się, gdy musi.
Michael zatrzymał mnie koło siebie. 
- Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.
Zachichotałam, a Mike objął mnie ramieniem. Wyjęłam komórkę z kieszeni i znieruchomiałam.
7:38 PM.
A, nie, nie dlatego. (przyp. aut. Boszzz, Meg jest tak nieogarnięta jak ja! XD)

17 nieodebranych od Charlie xx
2 nieodebranych od Ojciec.
31 nieodebranych od Martha :)
3 nieodebranych od Tammyy! <3

- Co się stało? - Michael spojrzał w mój telefon i syknął. - Oddzwoń do kogoś.
- I co ja im powiem?
- Najlepiej prawdę.
- Zadzwonię do Nicka.
Piiiip...
Pii...
- Boże, Megan, do jasnej cholery, gdzie ty jesteś?!
Ah, tak.
Odebrał Charlie.
- Wyjechałam do Michaela. Niedługo wrócę. Powiedz Tamarze, Marcie i Nicolasowi, ok? Buziaki! - rozłączyłam się.
- Charlie to twój narzeczony?
- Tak...? - ruszyliśmy dalej.
- Charles Lightbody? - upewniał się.
- Tak. O co chodzi?
Mike spojrzał na mnie przerażony.
- Plisandor?
- Tak... - spuściłam głowę.
Po chwili ciszy odważył się na wyznanie.
- Znam go. Plisandor i wampir. A najgorsze jest to, że...

--------------------------
A co, będę chamska i skończę w takim momencie :333
Czekam na komentarze, oczywiście bez jakiegoś tam, że mają być 4 i więcej. To nie ma sensu :D
Dobra wiadomość!
Kończę już pisać rozdział XIII! :D

Miałam najpierw dodać historię Melanii, ale chyba ją skończę... No, przynajmniej na razie. Potem wplotę to w wątek Megan.
Jutro wezmę się za zakładki.
Buziaczki! ;)))
Torii xxxx

Liebster award.

Normalnie nie bawię się w takie rzeczy, no ale cóż ;)

Co to jest?

Nominacja do Liebster Award  jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za
 „ Dobrze Wykonaną Robotę ”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań.


1. Ulubiony kolor?
fioletowy
2. Wymień trzy rzeczy, które zabierzesz na bezludną wyspę.
kompas, laptop, scyzoryk
3. Jakie są twoje plany na przyszłość?
zamierzam wydać coś swojego i nawet może zacząć się z tego utrzymywać...?
4. Twój ulubiony członek One Direction?
Kocham wszystkich ;))
5. Gdybyś mogła spędzić dzień z jedną znaną osobą, kto by to był?
myślę, że Niall Horan, kocham jeść jak on :3
6. Gdybyś nie mogła używać wody do mycia w czym byś się kąpała?
W MYDLE XD
7. Twój ulubiony zapach perfum?
orientalny
8. Jaki jest twój ulubiony smak lodów?
śmietanka
9. Leżą przed tobą dwie kapsułki. Jedna zapewni ci miłość od pierwszego wejrzenia a druga cofnięcie się w czasie o 5 lat.  Którą wybierzesz?
numer jeden, pięć lat temu u mnie nie działo się za dobrze.
10. Co cenisz sobie w drugim człowieku?
Szczerość, otwartość i poczucie humoru
11. Co powiedziałbyś swojej matce, gdybyś nie widział jej dłużej niż 10 lat?
Cześć, dawno się nie widzieliśmy. (wiem oryginalne.)

moje pytania:
1. Ile miałeś lat kiedy ostatnio złamałeś jakąś kość?
2. Masz zwierzaka?
3. Szanujesz homosów? XD (ej nie zrozumcie mnie źle, chodzi o to, że ostatnio aż huczy o związkach partnerskich, nie bierzcie mnie za lesbijkę, c'nie? xddd)
4. Lubisz Glee?
5. Imię twojego najlepszego przyjaciela?
6. Klasa?
7. Szczęście, miłość czy pieniądze?
8. Arbuzy vs truskawki ;)
9. Co sądzisz o Taylor Swift NIE Z PUNKTU WIDZENIA DIRECTIONER?
10. Masz jakieś fobie?
11. Ulubiony cytat?

Blogi, które nominuję:
1. http://maggie-maggi.blogspot.com/
2. http://we-could-only-turn-back-time.blogspot.com/
3. http://zycie-to-jeden-wielki-bol.blogspot.com/
4. http://mrsashtomlinson.blogspot.com/
5. http://graphics-buudyn.blogspot.com/
6. http://adriannaandnathan.blogspot.com/
7. http://missyoutw.blogspot.com/
8.http://gleepoland.blogspot.com/
9. http://caitlynne-de-lor.blogspot.com/
10. http://i-have-to-vin.blogspot.com/
11. http://coldcoffee16.blogspot.com/

Nie chce mi się informować wszystkich o tym, że zostali nominowani - kto tu wchodzi, sam zobaczy ;))


BIORĘ SIĘ ZA PRZEPISYWANIE ROZDZIAŁU! :)

Torii xxx  

12.05.2013

Chapter XI. 'I've never tought that I'll ever see you again' OFFICIAL PROMO

Wysiedliśmy z samolotu w ciszy, którą przerwał brunet dopiero na lotnisku.
- Masz gdzie się zatrzymać?
- Nie, przyjechałam tu z zamiarem zatrzymania się na chwilę w jakimś hotelu.
- Chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął na jakąś uliczkę. Tam stał zaparkowany mały, zielony garbusek.
- Serio? -parsknęłam, jednak chłopak tylko otworzył samochód i siadając na siedzeniu kierowcy, rzucił:
- Nie marudź tylko wsiadaj.
Nie wiedząc, dokąd zamierza mnie zabrać, wykonałam polecenie. Zapięłam pasy, a mój kierowca ruszył.

-------------------------
Aj noł, aj noł, możecie mnie zabić, że nie zdradziłam, z kim Megan leciała i z kim pojechała tym autem. PROBLEM? :33 No, zgadujcie, a ja postaram isę jutro a może nawet trochę dziś to przepisać ;))
Torii xxx

4.05.2013

Chapter X. 'But this is the time to finally say goodbye...'

(przyp. aut. Ktoś zadał pytanie, czym są runy. Są to znaki na rękach, które są charakterystyczne dla jakiejś grupy potworów ;))
Chłopak spojrzał na mnie przerażony, więc kontynuowałam:
- I to ty zabiłeś El, Synu Słońca. Ale nie tak szybko. Podałeś jej wczoraj truciznę, prawda?
- Eleanor była Rokinierą. - odpowiedział oschle. - Musiałem to zrobić.
- Melanie ci kazała? Widzę, że gustujesz w szatynkach.
- Ty nie jesteś szatynką, ale to szczegół.
- A co to ma do rzeczy?!
- Meg... - próbował mnie przytulić, ale go odepchnęłam.
- Zabijacie też wampiry, prawda? - spytałam łamiącym się głosem. Charlie spuścił głowę. - Tak myślałam.
Łzy popłynęły mi po policzkach, więc uciekłam. Obróciłam się i zobaczyłam Charlesa, który patrzył prosto na mnie. Zabolało. Pobiegłam dalej. Schowałam się w jakiejś ruderze i rozmyślałam.
- Chyba mam słabość do Dzieci Słońca - powiedziałam do siebie. Dlaczego? Jedno imię.
Michael.
Zanim wiecie co się stało, byliśmy nierozłączni. Wtedy, gdy on miał 10 lat, a ja 8, zostałam przemieniona przez samego Draculę.
A on nie chciał mnie znać.
Z opowieści Ojca (chodzi mi teraz o Draculę, a nie Johna) wiem, że jestem jedyną dziewczyną, którą przemienił. Charlie mówił mi, że jest synem Vlada, ale jakoś w to nie wierzę, bo jego ojcem musiałby być Syn Słońca, bo on sam nim jest. A przemieniony został dopiero 5 lat temu.
Nick? Ja go przemieniłam. To było 9 miesięcy temu. Mieliśmy wypadek, jego obrażenia były naprawdę silne... Więc podałam mu moją krew. Ledwo go uratowałam.
John nie wie, kim jesteśmy, ale Martha tak. Zawsze dba o to, żeby w mojej łazience nie zabrakło krwi do rozcieńczenia z wodą. Ona też jest ruda, ale farbuje się na brąz. Jest dla nas jak druga matka. Choć mamy nigdy nie zastąpi.
Usłyszałam wołanie. Zaraz zaraz. Jay! Wybiegłam, dopiero zwracając uwagę na mój stan fizyczny - byłam cała we krwi i błocie, moja beżowa sukienka była brudna i porozdzierana. Johannah przytuliła mnie, nie zwracając na to uwagi.
- Heeej... Gdzie reszta? Przyjechałam minibusem, żebyśmy się wszyscy zmieścili.
- Jedziemy bez Elki.
- Co? Ale dlaczego?
- Bo ona nie żyje.
Jay milczała. Wyglądała jak figura woskowa. DOSŁOWNIE. W końcu powiedziała do mnie:
- Idź po nich, zbieramy się.
Wypełniłam polecenie, ale ludzkim tempem, nie mogłam narazić się na krępujące pytania.
Weszłam do szopoobory (dobra, to określenie jednak nie jest fajne.).
- Boże, Megan! - Charlie podbiegł do mnie. - Gdzie byłaś? - złapał mnie za ramiona, jakby nie wiadomo ile mnie nie było, oglądając z każdej możliwej strony.
- Jay przyjechała. - rzuciłam.
- Już? - ożywił się nagle jeszcze zapłakany Lou.
- Tak. Czeka na nas w minibusie. Pakujcie manatki, spadamy stąd. - dodałam jeszcze po cichu: - Muszę potańczyć.
Nikt tego nie usłyszał, przynajmniej tak mi się wydaje. No, na pewno nikt nie zareagował.
Zabrałam torebkę i już chciałam wyjść, ale odwróciłam się i spytałam:
- Co zrobimy z El?
Odpowiedziało mi milczenie.
- Nie możemy nic zrobić. Ona zmarła nagle, nie wiemy dlaczego, ale jeśli coś z tym zrobimy, policja stwierdzi, że to nasza sprawka... - zaczął Louis.
- Nie. Idźcie, ja coś z tym zrobię. - powiedział nagle Charlie. Wiedziałam, co chciał zrobić, więc popchnęłam wszystkich do przodu i wyszliśmy. Dwie minuty później chłopak dołączył do nas i wsiedliśmy do samochodu. To znaczy, musieliśmy zapakować Hiszpana, bo nie wsiadłby o własnych siłach (prawie stracił przytomność przy samochodzie, ale to nieistotne), a my wsiedliśmy. Lou zajął miejsce z przodu, za nim Tamara, Cher i Domingo, a z tyłu ja i Charlie. Nie byłam tym faktem zachwycona, bo ostatnio ten typek ostro działał mi na nerwy, no ale nic na to nie poradzę, że tylko te miejsca zostały.
- Czyli ty mając ten sen już wiedziałaś, kim są Plisandorzy i Rokinierzy, prawda?
- Tak. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Czy to oznacza, że nie chcesz mnie znać?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Dlaczego?
- Mam wtedy poczucie winy, że ja znam twój sekret a ty mojego nie.
- Wiem przecież, że jesteś wampirem. - oczywiście mówiliśmy po cichu, żeby nikt nas nie słyszał.
- Żeby tylko. - mruknęłam. Dalsza część drogi minęła nam w ciszy. Gdy tylko Jay zaparkowała koło domu Lou, oczywiście już bez Cher, która musiała wysiąść wcześniej ze względu na swoje miejsce zamieszkania, ruszyłam w stronę naszego domku. Ah, tak. Okazało się, że Charles mieszka niedaleko, zaledwie pół kilometra od nas. Postanowił jednak, że dziś pójdzie do mnie, bo wie, że zawsze jest u mnie mile widziany. Domingo poszedł ogarnąć się do Tamary w oczekiwaniu na samochód swojej mamy. We trójkę weszliśmy do domu (czytaj: ja, Nick i Charlie). Ku naszemu zdziwieniu drzwi były otwarte.
- Cześć, Martha! - rzuciłam na ślepo.
- Wiedziałem, że wolicie ją ode mnie, ale że aż tak?
- O. Hej tato. - burknęłam i pociągnęłam zdezorientowanego Charliego na górę. Nick podążył za nami do swojego pokoju, nie siląc się nawet na jakiekolwiek słowa powitania w stronę ojca.
- Własne dzieci mnie nie cierpią...
Puściłam tą uwagę mimo uszu i weszłam do pokoju, a że łazienkę miałam z nim połączoną, nie musiałam się zbytnio wysilać, żeby tam dotrzeć. Stanęłam przed lustrem, gdy Charlie przebierał sie u mnie w ubrania Nicolasa. Moje ohydne, marchewkowe włosy ociekały krwią i brudem, ceramiczna cera zmieszana z brązem błota przybrała kolor oliwkowy, a zaś wychudzone nogi uginały się pode mną ze zmęczenia. Weszłam pod prysznic. Tak, tego mi było trzeba. Po dokładny umyciu się zauważyłam, że moje ubrania zostały w pokoju. Po cichu przemknęłam do niego w samym ręczniku. Charlie akurat zakładał koszulkę. Nie usłyszał mnie, ale wyglądał tak smakowicie... (przyp. aut. chodziło jej o to, że mogłaby z niego wypić krew, smakowicie w tym sensie :D)
O czym ja myślę! Przecież to też wampir.
Dobra, do rzeczy.
Mruknęłam cicho.
Chłopak odwrócił się do mnie. Uśmiechnął się i niemo spytał, czy naprawdę mam na sobie tylko ręcznik. Pokiwałam głową i przygryzłam wargę, ale zabrałam ubrania, wchodząc do łazienki. Spojrzałam (znów w lustro). Kły trochę mi wystają, cholera. Przejechałam językiem po zębach i przecięłam go sobie delikatnie. Wyssałam  z niego krew i kły się schowały. Nie było potrzeby wciągania ampułek, więc po prostu założyłam szarą koszulkę z niebieskim napisem 'whatever', czarne shorty, rajstopy i buty, a włosy spięłam w wysokiego koka. Narzuciłam też na siebie niebieską kurteczkę.

Tak ubrana wyszłam do Lightbody'ego.
- Wolałem tamtą wersję, ale ta też jest boska. - powiedział i uśmiechnął się.
Jeju, tak bardzo bakowało mi poczucia czystości.
- Myślisz, że Michael kiedyś mi wybaczy? - spytałam nagle.
- Myślę, że tak. Ale dla mnie to nie ma znaczenia. - ukląkł przede mną, a ja spanikowałam. Nie, nie nie! - Meg. Jak wiesz, ci, którzy są wiecznie zakochują się momentalnie. Ja jestem, byłem i bedę wiecznie. Dlatego muszę spytać - Megan Spikes, wyjdziesz za mnie?
Stałam w bezruchu. Cholera, Charles. Czy ty zawsze musisz zepsuć takie fajne momenty?
- Tak. - wyrzuciłam z siebie. - Ale to najwyższy czas, żeby wreszcie powiedzieć 'żegna'...
Uciekłam. Dawno miałam spakowany plecak 'w razie czego', który stał w pokoju taty. Wbiegłam tam, zabrałam go i podbiegłam na przystanek. Wsiadłam w byle jaki autobus.
Odjechałam.
A on nawet za mną nie wyszedł.

-----------------------------------
 Stwierdziłam, że wymaganie komentarzy jest żałosne, bo zamierzam to opowiadanie wydać jako książkę. Oczywiście będę musiała usunąć Cher i Lou oraz wszystkie wątki podchodzące niektórym pod plagiat, ale to nie ważne. Teraz tylko proszę, żeby każdy, kto to przeczyta, zostawił komentarz. Nawet anonimki. To nie jest przymusowe, ale proszę, to dla mnie ważne <3
Zaczęłam pisać rozdział XI, to będzie mój ulubiony rozdział, już to czuję.
SZYKUJE SIĘ POWRÓT NATHANA I MICHAELA :33
Dobrej nocki! xx
Torii :*