6.07.2013

Chapter XIII. 'Why life is so brutal?' PART TWO

- Ja.. Ja... Co? - nie potrafiłam poskładać zdań. Mój mały Mikey (no, już nie taki mały, no ale ten), ten Mikey, który bawił się ze mną lalkami Barbie, który kiedy zwymiotowałam w przedszkolu, wziął to na siebie, który jest ze mną od zawsze.
Michael Facelin, Król Plisandorów.
To brzmi cholernie dobrze, pomyślałam z trwogą i przygryzłam wargę.
- Przepraszam, jeśli sprawiłem ci przykrość, po prostu wiedziałem, że musisz to usłyszeć.
- Wyjdź.
- Co? Megan, ja...
- Wyjdź stąd! - wrzasnęłam na niego. Spuścił głowę i powoli wszedł po schodach. Skuliłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Wtedy usłyszałam początkowe dźwięki The Kill, które miałam ustawione jako dzwonek na telefonie. Odebrałam powoli, ocierając łzy z policzków.
- Ha-halo?
- Megan?
- Tak, John? - mówiłam bardzo spokojnie, co strasznie go zirytowało.
- Wracaj do domu.
- Okej, będę za... emm... Nigdy.
- Megan Spikes, ja nie żartuję.
- Wiem, jak się nazywam, nie musisz mi o tym przypominać - syknęłam.
- Meggie... - ugh, próbował uderzyć w miły ton. Takie rzeczy to nie ze mną. - Wróć. Tęsknimy z Marthą.
- Chyba chciałeś powiedzieć 'Martha tęskni'. Ty nie wiesz, co to tęsknota. Słuchaj, John, wrócę, kiedy mi się będzie podobało. Tyle.
- Meg, wracaj do domu albo tam po ciebie przyjadę.
- Nie. Nie znajdziesz domu Mike'a.
Cisza.
- Dobra. Jak ci się odwidzi to daj znać, że wracasz.
I bezceremonialnie się rozłączył.
Woah hoo!
Łatwo poszło.
Uśmiechnęłam się do siebie, ale znowu sobie przypomniałam, że mój najlepszy przyjaciel jest księciem, który ma objąć władzę po śmierci swojego ojca. Przetarłam oczy ze zmęczenia, wsunęłam stopy w kapcie i wbiegłam po schodach na górę.
- Charlie?
Stanęłam przed drzwiami do łazienki i przyłożyłam do nich ucho, żeby usłyszeć, czy Mike nadal tam jest.
- Ał! - wrzasnęłam, gdy drewniana powłoka uderzyła mnie w głowę. Chwilę później zostałam wciągnięta siłą do łazienki. Zamek został przekręcony, a ja przywara do drzwi.
- Michael...? - zmarszczyłam brwi. Przysunął się niebezpiecznie blisko i mogłam zauważyć, że ma takie same oczy jak Heather czy Charlie. Hm, dziwne, bo ja miałam również niebieskie (no, szaroniebieskie), ale moje nie miały takiego wyrazu, jak ich.
To pewnie przez ich plisandorskie geny.
Czułam jego oddech na twarzy, silne spojrzenie wiercące mi dziury w oczach... Ale nadal nie próbowałam się wyrwać. W końcu nie wytrzymałam. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam, tak, jak jeszcze nigdy. Poczułam, jak się uśmiecha, wiedziałam dlaczego.
Prowokował mnie, żebym to ja zaczęła.
Nie przerywaliśmy naszej wymiany śliny, co brzmi o wiele ohydniej niż jest normalnie, a nawet powiedziałabym, że zagłębiliśmy je jeszcze bardziej.
- Czekaj. - odsunęłam się od niego. - A Charles? Co jeśli będzie nas szukał?
- On wyszedł, pewnie nie zauważyłaś - wyszeptał, po czym znów się do mnie przykleił.
Nie powiem, że mi się nie podobało, było całkiem okej.
Dopóki Michael nie przesadził. Przycisnął mnie do drzwi mocniej, powoli zjeżdżając rękoma na brzuch i oplatając moją talię przez koszulkę. Chwilę później przeszedł dłońmi na moje plecy i wsadził je pod mój T-shirt. Próbowałam mu się przeciwstawić, jednak coś było w nim niepokojącego. Moja wampirza siła nie podziałała na niego. Nie mogłam go odepchnąć, miotałam się, wyrywałam spod jego dotyku, ale nic. Poddałam się.
Wiedziałam, że to będzie ten moment, którego każda dziewczyna się boi.
Zaprowadzona w miejsce, gdzie nie będzie świadków, wykorzystana przez starszego od niej mężczyznę.
Oj tak, zdecydowanie inaczej to sobie wyobrażałaś, idiotko, kiedy zaczęłaś go całować.
Czemu życie jest tak cholernie brutalne?
Podnosisz się, żeby potem dostać kopniaka z półobrotu i upaść jeszcze boleśniej. Ał.
Zacisnęłam powieki, kiedy Michael zsunął swój dotyk na moją kość ogonową. Wiedziałam, że zmierzał niżej.
--------------------
Przepraszam, że w częściach, ale udało mi się to napisać dopiero teraz. Enjoy, mada fakas! :))
Torii xx

Ps. Chciałam wam polecić tego bloga: http://u-nder.blogspot.com/ Cher Ray odwala kawał dobrej roboty! xoxo

1 komentarz:

  1. Wreszcie znalazłam czas, żeby przeczytać :)

    ZACZĘŁAM OD KOŃCÓWKI CZYTAĆ :d (zawsze tak robię)
    I PATRZĘ, A TAM PS. OK, CZYTAM CO TAM NAPISAŁAŚ. I GDY UŚWIADOMIŁAM SOBIE, ŻE POLECIŁAŚ MOJEGO BLOGA TO ZSUNĘŁAM SIĘ Z KRZESŁA I TYLKO TAKIE CICHE: JA PIERDZIELE.
    Hhhaha. Kochanie, dziękuję bardzo ♥

    Dobra, muszę się opanować i powrócić do rozdziału, no, bo to on jest tu najważniejszy :D

    Rozdział świetny. ;**
    Ta końcówka, brrr. W sumie troszkę winy leży po stronie Megan. Ale jednak Michael przesadził. Trzeba wiedzieć, że łapy pcha się tam gdzie nie trzeba z umiarem.
    Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
    Ale ona chyba, nie może w ciąże zajść ? xd No, bo niby wampiry nie mogą, ale przypomniało mi się Przed Świtem. Czekam z niecierpliwością na nexta. ;))))

    ŻYCZĘ WENY ;**

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś - zostaw komentarz. Ucieszę się nawet z tych niepochlebnych :)
+
Każdy następny rozdział pojawi się po 4 komentarzach przy poprzednim ;p