Zrobił pauzę.
- To mąż Heather.
Zatrzymałam się i patrzałam w niewidzialny punkt przede mną.
- Megan...? - Mike podszedł do mnie i zamknął w swoim uścisku. - Przepraszam, ale myślałem, że powinnaś znać prawdę.
Spojrzałam na niego wilgotnymi oczami szczeniaczka (ostatnio mi powiedział, że wyglądałam jak szczeniaczek, haha), przetarłam je szybko i uśmiechnęłam się słabo.
- Nic mi nie jest. Poradzę sobie.
Mówiłam już, że jestem królową kłamstwa, prawda? Wspomniałam o tym chyba opisując Ginger w szpitalu.
- Zastanawia mnie jedno. Jak oni wzięli ślub tak szybko? - zapytałam.
- U Plisandorów jest inaczej, niż u Rokinierów - śluby u nas są już od 13 roku życia, a u was od 16, wiem. Dlatego oni są ze sobą W TEN SPOSÓB od roku.
- Możemy kupić te ubrania i wracać do domu?
- Oczywiście. Zmęczona natłokiem wiadomości?
- Tak. - westchnęłam. Weszliśmy do centrum handlowego i na pierwszy ogień poleciały H&M, C&A, Reserved i Cubus.
Zaopatrzona w nowy strój kąpielowy, 4 pary szortów w różnych kolorach, długie spodnie, 2 bokserki i okulary przeciwsłoneczne od RayBan, wróciłam do domu Michaela. Sama, bo po Reserved zadzwoniła Heather, żeby Mike poszedł spisać liczniki, bo ona potrzebuje jakieś tam dane.
- Hej, wróciłam! - krzyknęłam na wejściu. Od razu dobiegł mnie słodki zapach. -Mmm... Naleśniki? - spytałam, wchodząc do kuchni i całując przelotnie kucharza.
- A to za co?
- Skoro on może mnie zdradzać, to czemu ja jego nie?
- Posłuchaj... - zaczął, ale nie oderwał się od gotowania. - On tak naprawdę nie zdradza ciebie, tylko moją siostrę, pamiętaj o tym. Poza tym, nie zniżaj się do jego poziomu.
- Eh, okej. Czekam na tarasie.
- Którym? - zaśmiałam się i wyszłam z kuchni.
Zgarnęłam hiszpańskie BRAVO ze stolika w salonie i pognałam na taras. Zaczęłam je pilnie przeglądać.
- No nie! - wykrzyknęłam z niedowierzaniem i czytałam dalej.
- ¿Hablas Española?*
- Así, así, compañero!** - uśmiechnęłam się. - Nie wiedziałeś?
- Nie. - nastała trochę krępująca cisza, więc wróciłam do czytania.
- Wiesz, Megan?
- Tak?
- Zadzwoń do Charliego. Pewnie się martwi.
Westchnęłam, jednak wzięłam komórkę i wykonałam telefon. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Megan! Wszystko ok?
- Tak. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz.
- Jaka?
- Zdradzałeś mnie od zawsze. Dlaczego? - zapytałam cichutko.
Odpowiedział mi miarowy oddech Charliego po drugiej stronie.
- Megan, nie warto... - usłyszałam Michaela zza moich pleców jak przez mgłę.
- Więc? Dlaczego? - ponowiłam pytanie nieco ostrzej.
- Megan, ja... - odezwał się wreszcie. - Ja jej nie kocham.
- Więc czemu, na Boga, z nią jesteś?!
- Bo muszę.
- Dlaczego? - spytałam znużona całą sytuacją.
- Co to mój obowiązek. Słuchaj, gdzie jesteś?
- W Madrycie.
- Przyjechać?
- Napiszę ci wszystko na facebooku.
Rozłączyłam się.
- I co?
- Lepiej daj te naleśniki. - rzuciłam telefon na mały stolik i złapałam się za skronie. - Ten chłopak zaczyna mnie męczyć. - opadłam na krzesło z westchnieniem.
- Napisz mu mój adres.
- Nie jestem pewna, czy chcę go tu widzieć. Michael, przepraszam cię na chwilę.
Wzięłam telefon i słuchawki, włączyłam Teenage Dream [KLIK] w wersji Glee i weszłam do pokoju Heather.
Zaczęłam tańczyć.
Moje stopy jakby unosiły się nad podłogą, jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa! Ręce kreśliły niewidzialne wzory w powietrzu, oczy, mimo że zamknięte, widziały wszystko inaczej...
Tańczyłam.
Najbardziej ze wszystkiego, co straciłam, poznając Charliego, tęskniłam za chwilą wytchnienia, żeby zatańczyć.
A teraz ją miałam.
Wreszcie.
Pięć minut wystarczyło. Sięgnęłam po laptopa i napisałam do Charlesa.
Zawahałam się.
W końcu postanowiłam nie wysyłać nic więcej, jeszcze tylko dodałam adres zamieszkania Michaela i wylogowałam się.
Zbiegłam do Mike'a i mój iPhone zabrzęczał. Dostałam SMSa.
'Niedługo tam będę. Przyjedźcie po mnie na lotnisko. C xx'
- Charlie niedługo tu będzie.
- A jednak? - uśmiechnął się. - Chodź tu, bohaterko. - wziął mnie w ramiona, a ja załkałam. - Coś nie tak?
- Tęsknię za mamą. - z moich oczu wydobyły się dwie samotne łzy. - Ona zawsze dbała, żebym dogadywała się z ojcem, kiedy płakałam, przychodziła i mnie przytulała. I jako jedyna w całym moim życiu kochała mnie bezgranicznie.
- Byłem jeszcze ja.
- Chyba jednak nie, skoro uciekłeś. - odsunęłam się od niego, ale on przyciągnął mnie na swoje kolana.
- Bałem się...
- I właśnie tu jest mała granica między miłością, a miłością B-E-Z-G-R-A-N-I-C-Z-N-Ą. Mimo tego, co druga osoba zrobiła lub kim się stała, nadal przy niej jesteś.
Zatrzymałam się na chwilę i dokończyłam po chwili.
- Jak ja i Charlie.
Michael westchnął i potarł swoją dłonią moje ramię.
- Kochasz go, prawda?
- Całym sercem... Ale ty też znaczysz dla mnie bardzo wiele! - zapewniłam gorąco.
- Wiem, kocie, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie tyle przyjaciółmi, ale moja miłość do ciebie jest jak iskra w porównaniu z płomieniem moich uczuć do Charlesa...
Mike chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym spytał:
- Myślałaś kiedyś o studiach z poezji?
Zaśmiałam się i otarłam łzy z policzków.
- Dzięki Mikey.
- Do usług, madame. - uśmiechnął się.
Po chwili zasnęłam na kolanach Michaela, a on, jak się później dowiedziałam, w końcu dołączył do mnie.
***
- Megan, wstawaj, idę otworzyć... - szeptał mi do ucha Mike.
- Już... - wstałam, przeciągnęłam się z ziewnięciem i poszłam za brunetem do drzwi. Przyjaciel otworzył je, a ja momentalnie go odepchnęłam i rzuciłam się na charliego.
- Haha, Meg... Ja też tęskniłem...
Mike odchrząknął, a ja puściłam chłopaka.
- Charlie, to jest Michael. Michael, to Charlie.
- Znamy się już. - Mikey poczochrał mnie po głowie, ale nie ściągał wzroku z Charlesa, z resztą z wzajemnością.
O-oł...
Chyba nie...
Boże, czemu, do jasnej cholery, ja go tu sprowadziłam?!
------------------------
No i jest, z dedykacją dla Michaliny, która truje mi tyłek o nowy rozdział CODZIENNIE :D
Masz, jaraj się ;p
Torii xx
Ps. W XIV dojdą 2 nowe postaci, tzn. Heather i pewien chłopak ;)) Potem zamierzam wprowadzić 2 nowe postaci koło rozdziału XXV :D